środa, 24 kwietnia 2013

02. Poranki bywaja ciężkie...


Obudziła się naładowana pozytywną energią i pełna sił, by rozpocząć nowy dzień. Słońce oświetlało jej pokój delikatnymi promieniami, lekko zazieleniałymi od tańca z liśćmi drzew rosnących za oknem. Na gałęziach siedziały małe, bure i wesoło śpiewające ptaszki. Szybko zerwała się z łóżka i rzuciła do drzwi z zamierem obudzenia rodziców. W połowie drogi zachamowała gwałtownie, spoglądając na wiszący na ścianie, neonowo różowy zegar. Czwarta dziesięć rano. No ładnie, pomyślała z westchnieniem. Wiedziała, ze raczej już nie zaśnie.
          Cicho zeszła do kuchni po schodach, by zjeść śniadanie. Gdy wyjmowała mleko z lodówki, do jej stóp przytruchtał Krzywołap i zaczął, dość nachalnie z resztą, ocierać się o jej nogi. Postawiłą na stole miskę i płatki czekoladowe, a następnie dała już głośno się o to domagającemu kotu, jeść. Zajęła się włąsnym posiłkiem. Po zjedzeniu odstawiła naczynia do zmywarki i pobiegła do swojego pokoju, żeby się ubrać.
Z powątpieniem otworzyłą szafę - zawsze miała problemy z dobraniem stroju. Po dłuższym namyśle, zdecydowała się na kwiecistą, jasnoróżową spódniczkę nad kolano i białą bluzkę na ramiączka.
Do skórzanego plecaczka wrzuciła książkę, różdżkę, puszyste skarpetki, kilka długopisów, notatnik, mugolski tablet oraz magiczny aparat, który dostała od Harrego i Rona - oboje stwierdzili, że przyda jej się jakieś hobby, pomijając naukę, szukanie i niszczenie horkruksów oraz wojny z groźnymi czarnoksiężnikami.
Nachalnie otworzyła swój stary pamiętnik i zaczęła czytać. Zawsze tak robiła, by się uspokoić. Zanim się obejrzała, było już przed ósmą. Odłożyła zeszyt i poszła obudzić rodziców.

***

Obudził się punkt siódma. Przyzwyczaił się do tego u Dursley'ów.
Wstał i wolnym krokiem przemierzył pokój, idąc w stronę krzesła, na którym wisiały ubrania, przygotowane przez niego wczoraj wieczorem na dzisiejszą podróż. Szybko naciągnął na siebie szarą koszulkę z King Kongiem - prezent urodzinowy od Pansy - i resztę ubrań.
W tym momencie do pokoju z trzaskiem teleportował się Stworek.
- Proszę Pana, jajecznica gotowa. Radzę się pospieszyć, bo wystygnie.
- Już idę.
Zbiegając po schodach, pomyślał, że to całkiem normalne, że skrzat jest na niego zły, gdy wrócił na Grimmuald Place 12. Koniec końców, zostawił go bez porzegnania, ze stygnącym, wystawnym obiadem i na dodatek, ściągnął mu na głowę Yaxleya i spółkę.
Zjadł jajecznicę, która na szczęście okazałą się mniej gumowata niż poprzednia - Stworek znalazł swój własny, niesamowicie okrótny sposób zemsty na Harrym.
Po posiłku, czarnowłosy dopakował jeszcze do kufra ostatnie rzeczy. Przewiesił przez ramię torbe z postaciami z mugolskich kreskówek, założył trampki i kolorowe słuchawkie, które podłączył do odtwarzacza. Właśnie miał wychodzić, gdy poczół na sobie srogi wzrok swojego skrzata, któremu zdecydowanie nie podobał się mugolski sposób ubierania się Harrego.
- Panicz Potter ma buty założone na odwrót. - rzekł i kwaśną miną ruszył w sobie tylko znaną stronę.
- Radzę je poprawić. - rzucił złośliwie na odchodne.

***

Obudź się, cholero jedna! - desperacko darła się na całe gardło Ginny Weasley.
- Spieprzaj, póki masz na czym! - równie kulturalnie odpowiedział jej brat.
- RON!!! Spóźnimy się!
- Mam to gdzieś!
- Nie zdążymy na pociąg!
- No i co? Daj mi spać, kobieto!
To się nie uda. Nie w ten sposób - pomyślała.
AQUAMENTI!
Po jakimś czasie obydwoje zeszli na śniadanie. Ron był cały mokry, a jego młodsza siostra mocno wkurzona. Pospiesznie zjedli i teleportowali na dworzec King's Cross.

***

- Rusz dupsko bydlaku!
- Nie!
- Draco, zrób z nim coś! - zawołała zrospaczona Pansy. Blondwłosy chłopak podszedł poirytowany do kanapy, na której leżał półprzytomny Blaise i bezskutecznie próbował zepchnąć z niej przyjaciela. Popatzrył błagalnie na dziewczynę, która nagle się uśmiechneła.
- Mam pomysł! Jesteśmy czarodziejami, czy nie?! - chłopak popatzrył na nią, nie dokońca rozumiejąc o co jej chodzi.
- Ja zrzucam go z tamtąd zaklęciem, ty oblewasz zimną wodą. Rozumiesz?
- No, mniej-więcej.
- To na trzy! Raz... Dwa... TRZY!
*JEBUD*
Zabini poderwał się z podłogi jak oparzony.
- Co wy robicie?! Przecież dopiero dziewiąta! Gdzie wam się tak spieszy?! Są wakacje! - zawołał, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że jest 1 września.
- Budzimy cię kotku, budzimy - powiedział zalotnie Draco, trzepocząc przy tym rzęsami.
- Przywaliłbym ci za to, żeby ci trochę zepsuć buźkę, ale gorzej wyglądać już raczej nnie będzie.
- CO?! - wykrzyknął blondyn, biegnąc w stronę lustra w łazience. - O kurna! - do ich uszu dobiegł dość żałosny jęk. - Co ja teraz zrobię? Nie mogę się tak pokazać ludziom!
- Nie martw się, Pansy cię trochę przymaluje! - darł się Blaise, rechocząc pod nosem.
- Ty... To wcale nie jest taki zły pomysł! - krzyknęła pędząc w strone swojej toaletki. - Chodź tu! - zakomendowała. - Mam kilka jaśniejszych korektorów, wiec nie powinno być tak źle!
- Jaśniejszych co?
- Zamknij się, proszę. - po czym, nie pytając się nikogo o zdanie, wzięła się do roboty.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


Przepraszam za tą karygodną przerwę...

Miałam testy kończące rok szkolny, więc musiałam się uczyć. DUŻO uczyć.
Fizykę zdałam na 4, angielski (ustnie) na 5, niedługo niemiecki i reszta przedmiotów.
Mam szczerą nadzieję, że rozdział się podoba ;)
Już niedługo zacznie się to wszystko rozwijać, mam nadzieję, że będzie ciekawie!

całuski xxx

01. Nowy początek

 Obudził go niezwykle silny ból głowy i prawego oczodołu. Pierwszą rzeczą, a właściwe osobą, którą zobaczył była Pansy Parkinson, przyglądająca się jego przystojnej twarzy z zafascynowaniem i lekkim strachem. Gdy tylko zauważyła, że chłopak nie śpi, podała mu tubkę z niemagiczną maścią na sińce i otłuczenia. Wtedy przypomniał sobie wszystko... Pansy wychodzącą na papierosa przed bar, jej krzyk i trzech mugolskich facetów, dobierających się do niej oraz jego super bohaterskie wykroczenie w akcje. Niezbyt udane zresztą, Diabeł musiał mu dość mocno pomóc.
- Dzięki. - powiedział opierając się na łokciu - Gdzie my właściwie jesteśmy? - spytał, rozglądając się po minimalistycznej, biało srebrnej sypialni. Niewątpliwie damskiej sypialni, sądząc po toaletce zawalonej kosmetykami i regału pełnego butów.
- U mnie w pokoju. Nie miej takiej miny, Draco. Tu było najbliżej, ale rodzice po Bitwie o Hogwart izolują się jak tylko mogą od śmiercożerców. Bez urazy. Musieliśmy cię z diabłem wnieść przez okno, co nie było najłatwiejsze, ponieważ mieszkam na drugim piętrze, a ty do najlżejszych nie należysz... O jeszcze jedno! Przyszły nasze listy z Hogwartu. - zmarszczyła brwi i głośno nabrała powietrza, przygotowując się do wypuszczenia kolejnej salwy słownych pocisków. - Rodzice kazali zaprzyjaźnić mi się z kilkoma osobami z innych Domów. Mówiąc innych Domów, mieli na myśli głównie Gryffindor. - skłamała lekko ślizgonka, otwierając swój list ze szkoły. Po chwili Draco zrobił to samo.
- Lista podręczników, list od McGonagall..... Jak zawsze...
Spojrzał na rozanieloną Pansy, z namaszczeniem trzymającą w dłoniach odznakę Prefekta Naczelnego i sam szybko sięgnął ręką na dno swojej koperty, by po chwili wyciągąć z niej taką samą plakietkę, jak ta którą miała dziewczyna.
- Wygląda na to, że w tym roku mamy władzę prawie absolutną, moja droga. - po czym oboje roześmiali się, tak szczerze. Po bitwie okazywali uczucia o wiele częściej i wyjaśnili sobie kilka spraw, takich jak na przykład to, że "miłość" Pansy do Dracona była przez te wszystkie lata udawana, by zadowolić Czarnego Pana. Od tej pory, mogli w swoim nielicznym gronie - Pansy, Draco i Blaise - być sobą, a nie odgrywać role napisane przez ich rodziców, jeszcze przed ich przyjściem na świat.

*   *   *
          Harry, czekając w cukierni na Pokątnej na przybycie Rona, Hermiony i jego byłej dziewczyny, czytał ponownie list od Pansy Parkison, którą poznał, tak na prawdę, po bitwie. Ich znajomość zaczęła się od tego, że dziewczyna przyszła podziękować mu za zabicie Voldemorta. Od razu załąpali do siebie sympatią - można powiedzieć, że są już właściwie przyjaciółmi. W najnowszym liście pisała, ze ona i Malfoy zostali Prefektami Naczelnymi oraz objaśniła dokładniej plan działania 1 września dotyczący Draco i Hermiony. Poinformowała go również o przyjeździe kuzynki Malfoya, z którą przyjaźniła się w dzieciństwie.
          W momencie w którym skończył czytać, do lokalu z głośnym trzaskiem teleportowała się Ginny, Ron i Hermiona. Wstał i przywitał się z całą trójką, a następnie zamówili sobie po kawie.
- No to co, otwieramy? - spytała Hermiona, wyjmując z ogromnej, turkusowej torby swój list z Hogwartu.
- Na trzy - zarządziła Ginny, ocierając rękawem resztki napoju z nad górnej wargi. - Raz, dwa, trzy!
-Jestem Prefektem Naczelnym! - wykrzyknęli jednocześnie Harry i kręconowłosa.
- A ja kapitanem drużyny - powiedział cicho Weasleyówna, zarumieniona ze szczęścia.
- A ty Ron?
- Prefektem. - poinformował ich z zadowoleniem rozkładając się na krześle. - I nie, nie jestem tym faktem rozczarowany. Znów będę mógł konfiskować to co mi się podoba! - cała trójka popatrzyła na niego z nieukrywanym zdumieniem. - No co? Myślicie, że chciałbym mieć na głowie bandę pierwszaków błagających o przyjęcie do drużyny albo zarwane noce i nerwy w strzępkach? Hah, macie przerąbane!
- Daj spokój Ron!
- Nie dołuj nas!
- Rok szkolny jeszcze się nie zaczął, a ty już szukasz negatywów! - zrugali go jednocześnie.
- No dobra, tyle się nie widzieliśmy, a już rozmawiamy o szkole. Co u was?
- Ron i Herm zerwali! - wykrzyknęła najmłodsza latorośl Weasleyów, zanim którekolwiek ze wspomnianych zdążyło się odezwać.
- O... Przykro mi. - powiedział Harry, niczym dobry aktor udając smutek.
- Nie ma o co. - stwierdziła Hermiona.
- To wszystko odbyło się na takich zasadach jak u was. Stwierdziliśmy, że się kochamy, ale nie jesteśmy w sobie zakochani. Rozumiesz?
- Tak. - powiedział z uśmiechem czarnowłosy.
Resztę popołudnia przegadali w spokoju, opowiedzieli sobie o wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni w rozłące - jedynym szczegółem, który pominął Harry była jego korespondencja i spotkania z ślizgońską dziewczyną - Pansy Parkinson.
Pierwszą rzeczą, którą zrobił po powrocie do swojego domu na Grimmauld Place 12, było napisanie listu do osoby nadzorującej drugą część spisku Draco + Hermiona.

Droga  Pansy!
Mam wrażenie, że wszystko pójdzie lżej niż myśleliśmy. Hermiona zerwała z Ronem. Ja i ona również zostaliśmy prefektami naczelnymi.
Jutro konfrontacja numer 1. Zaciągnij go do naszego przedziału, choćby podstępem i/lub za włosy.

                                                                                          Całusy
Harry.



++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++ 
Uff. Pierwszy rozdział za mną, następne już przepisuję, bo niestety - należę do osób, które uwielbiają utrudniać sobie życie. Najpierw piszę w specjalnym zeszycie, a potem dopiero przenoszę do komputera. Będę musiała się tego oduczyć ;)

Jak wam się podoba? Narazie robię takie "wprowadzenie", ale akcja zaczyna się już nie długo :)

Jeśli znaleźliście jakieś błędy lub niedociągnięcia - proszę, poinformujcie mnie o tym w komentarzu. Jakieś sugestie, rady lub pomysły?

piątek, 5 kwietnia 2013

Prolog

Pewnego dnia, gdy dobro prawie całkowicie unicestwiło zło, w głowach naszych bohaterów zaczęły pojawiać się pytania. Po której stronie jestem? Po której stronie byłem? Po której stronie będę? Kim naprawdę jestem? Co naprawdę chcę robić w życiu? Z kim i jak je spędzić?

Pytania narastały, lecz odpowiedzi nadal nie nadchodziły.

Problemy związane z tą irytującą niewiedzą zaczęły być coraz większe.

Nie ma odpowiedzi.

Czemu? Tego nikt nie wie.